czwartek, 24 listopada 2016

Panna M.

Nie mieliśmy jeszcze takiego kota.
Baraniasty twierdzi, że tak i że już nie pamiętam, co duże koty wyprawiały jak były małe.
Pamiętam jak Mała łaziła po lampie w łazience (obudowana świetlówka - szerokość ok. 7 cm), zrzuciła karnisz w kuchni, lubiła samodzielne "spacery" do ogródka i jak szalała ze spinaczykiem. Szaleństw Filemona nie pamiętam, z wyjątkiem sytuacji, kiedy goniły się z Małą, Fil nie wyhamowała i spadła z balkonu (od tej pory Owca ma obsesję na punkcie zabezpieczania okien i balkonu...). Jeśli chodzi o Latte, to nie wiem, czy ona w ogóle, kiedykolwiek wyprawiała tak, jak tylko małe koty potrafią, Amber i Bii wiadomo - kolorowe przyjaciółeczki w podobnym wieku, więc roznosiły nam domek jak tylko się dało. Ale one były dwie, a mała trikolorka jest sama i sama szaleje za trzy inne koty.
O kocieństwie Esme pisałam już tu, na blogu, ale z perspektywy czasu myślę, że była grzecznym małym (ha...) kotem.

Dlatego wydaje mi się, że Milva jest jedyna w swoim rodzaju.
W czasie jednych z ostatnich ciepłych dni (kiedy jeszcze mogłam się schylać...) robiłam porządek na balkonie - Milva mi pomagała. W pewnej chwili znudziło jej się tradycyjne wchodzenie na parapet na balkonie, więc weszła... po murze. Do tej pory widziałam tylko jednego kota, który potrafił się wspinać po fasadzie budynku. Najwyraźniej od niedawna mała trikolorka jest druga.

Wchodzi do co większych doniczek z kwiatami i wykopuje ziemię. W doniczkach zabezpieczonych robi dokładnie to samo, wkładając długą, chudą łapę pod karton i wygrzebując ziemię SPOD kartonu.
Szaleje, wyprawia, najlepsze zabawki to papierki zwinięte w kuleczki. Zresztą, jak to u małego kota bywa, wszystko jest zabawką. Wszystko. Jeśli jest to sznurówka z mojego trapera, to chętnie wsadzi łeb do buta i zanurkuje w nim. Tylne łapki mogą wtedy sterczeć w niebo (sufit).

Nie można zostawić w zasięgu Milvy żadnego jedzenia, bo sobie skosztuje - nawet jeśli jest to jedzenie zdecydowanie nie dla kota. Dwa razy wyrwała mi z ręki kanapkę i pożarła (chleb z masłem). Wędlina wege jest SMACZNA, jajecznica też. Mleko, serki i sery są oczywiście PYSZNE. Awokado? Wywołuje absolutne kocie szaleństwo - ukradnie z talerza skórkę po awokado i wylizuje ją z zapamiętaniem.

A po tym wszystkim, kiedy Personel się zastanawia czy ma w domu hiperaktywną, szaloną wiewiórkę (bo na pewno nie kota) i czy kiedykolwiek wyczerpują jej się baterie, Milva przychodzi, paca mokrym nosem o nos Personelu, grucha po kociemu i każe się brać na rączki i przytulać. Jeśli w nocy nie wpakuje się pod kołdrę, to nad ranem przyjdzie na pewno, zimne łapy upolują ludzki nos, a kot zażąda tulanek i całusków.
Nie da się jej nie uwielbiać. A ja nie przypuszczałam, że będę ją uwielbiać tak bardzo...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz