niedziela, 31 sierpnia 2014

No tak.

Dużo mi wyszło z tego "częściej"...
Tak to jest, kiedy człowiek (konkretniej: Owca) polegnie na dwa tygodnie tak skutecznie, że nawet pasionkować nie ma siły.  Ale powoli (mam nadzieję) wracam do formy. ;)
Gdyby ktoś chciał zestawienie niespotykanych skutków ubocznych niektórych lekarstw - służę uprzejmie. ;)
Zanim się całkiem rozkręcę - anegdocia.
Tytułem wstępu: w sierpniowej "Nowe Fanatastyce" jest (jak zwykle świetny) artykuł pana Orbitowskiego, zatytułowany "Ku!" (na temat filmu "Kin-dza-dza!"). A że pan Orbitowski pisze takie artykuły, że człowiek ma ochotę zaraz biec do wypożyczalni po film, o którym wspomina - Baraniasty zaproponował mi seans z wyżej wspomnianym dziełem kinematografii zza wschodniej granicy.
Wytrzymałam jakieś 10 minut. :) NzM podsumował mnie krótko:
"No tak, Ty byś tylko oglądała jak się biją, strzelają i kopią. I jak Iron Man lata."
Już chciałam zaoponować, ale z tym ajronmenem to jednak trafił w sedno. :)
Zresztą, nie upieram się - może być też inny superbohater (Wolverine!) i mogą być niezniszczalne "dziadki" (ale tylko w 1 i 2 części, bo trzecia jakoś nie daje rady). :)
Żeby nie było bezobrazkowo - Pierożek


O tym, na co patrzy Fil i o innych zmianach w realnym Pasionkowie - wkrótce. :)

piątek, 15 sierpnia 2014

Język polski jest piękny. ;)

Wracaliśmy ostatnio z moim Padre z scc. Ewakuowaliśmy się akurat tym wyjściem, z którego zazwyczaj nie korzystamy. Na to ustrojstwo


zwróciłam więc uwagę tylko dlatego, że Padre zapytał:
- Dziecko me, czy Ty wiesz, co to jest?
- Nie wiem, ojcze mój.
- To jest koparka zasięrzutna, ojciec Twój kiedyś takie budował.
Informacja wywołała oczekiwane wrażenie i jednocześnie iluminację. :D
Padre, znając mnie już trochę i widząc błysk w moim oku, stwierdził krótko:
- I po co Ci to powiedziałem? Teraz zrobisz z tego dzieciom dyktando...
Spoko ojcze, w końcu jak wymyśliłam na zaliczenie trzy dyktanda* z trzema różnymi regułami, to wymyśli się i z koparką. :D

*Jedno z nich - pisownia z "ch" i "h" :
Hubert i jego druh Henio pojechali na wycieczkę. Chłopcy pojechali do Chudowa razem ze swoją wychowawczynią - panią z chemii. Zwiedzili muzeum historyczne, wystawę chorągwi polskich, a w samo południe wysłuchali na rynku hejnału. Siedząc na murach okalających zamek, machali do przechodniów, zjedli kupione wcześniej hamburgery i wypili herbatę z termosu. Hubert postanowił też kupić pamiątki: dla mamy wybrał hebanowe pudełko z namalowanymi chabrami – jej ulubionymi kwiatami. Tacie kupił replikę hetmańskiej halabardy, siostrze włochatego chrabąszcza, a ukochanej babci Hani – piękną, haftowaną w hiacynty chusteczkę.

czwartek, 14 sierpnia 2014

Zasady.

Zasady są jasne: kotom nie wolno wchodzić na blaty w kuchni. Bo często leżą noże, jest gorąca płytka, kuchenka. Nie i koniec.
I te zasady są zupełnie jasne. Dla Dwunożnych. :D
Bo zazwyczaj okazuje się, że ktoś zjadł suchą kromkę zostawioną na desce (Latte), ktoś podeptał całe blaty i kuchenkę (Bii), albo... zrzucił miskę z jedzeniem, której Personelowi nie chciało się schować w lepsze miejsce.
Czas i  miejsce akcji: popołudnie, Owca i Baraniasty pracują przy komputerach, prawie wszystkie koty drzemią, czekając na czwarty podwieczorek. Prawie wszystkie, bo nagle słuchać dźwięk upadającej miski i rozsypujących się chrupek. Wiem, co będzie, więc biorę Galaktykę i idę do kuchni. Aby mieć dowody. :)
Subtelną, żółtą strzałką oznaczono miejsce, z którego została zrzucona miska z chrupkami Pierożka.

One tu gdzieś spadły, widziałam!




O, tu za deską jest jeden!


Jestem pewna, że za termoskiem też był jeden!


I między deskami!



I przy misce!


Jeszcze rzut nosa do (pustej) miski,


a potem oddalenie się.
Jakby nic się nie stało.
Bo przecież zasady są jasne. :)

piątek, 8 sierpnia 2014

Chwalipięta.

Aloesa mieliście możliwość poznać w tym wpisie.
Nie będę więc powtarzać, że to mój ulubieniec, i że w czasie lęgów często wychodziliśmy razem na spacery, to znaczy: Aloes podróżował na patyczku, albo samonośnie (własnoskrzydłowo?), a ja się zachwycałam, że mam takiego oswojonego kanarka. :)
Najpierw było to zdjęcie.


tutaj link do zdjęcia na Instagramie i trafnej uwagi M. :)

Ja odkupiałam (<-- starannie dobrane słowo) gniazdo z maluchami, Baraniasty czyścił budkę, Goplana rozprostowywała nóżki, a Aloesowi się nudziło (byłam zajęta dziećmi, a nie nim), więc przyleciał zobaczyć co się dzieje i przysiadł swojemu dziecku na głowie.
Potem się trochę jeszcze powiercił,


depcząc Brokułowi po plecach,


(NzM zdążył przyjść nam zrobić zdjęcie),


po czym wrócił do budki (Aloes, nie Baraniasty), usiadł na skraju i zaczął się zastanawiać czy już wracać, czy jeszcze chwilę posiedzieć.


I tym właśnie zdjęciem wygrałam lipcową edycję comiesięcznego konkursu na wortalu kanarkowym.
Aloes przez cały miesiąc będzie witał wszystkich odwiedzających kanarki.eu. :)
Radochę mam niemożebną. :D