Na początku usiłowałam w zrozumieć co mnie/nas czeka i otrząsnąć się po skrajnym przepracowaniu. I próbować jakoś przetrwać mdłości (głównie wieczorne). Potem był Zły Czas. Potem dochodzenie do siebie po strachu i panice, a teraz czekam aż Jagnię zacznie wierzgać. :) Myślę, że mnie to trochę uspokoi i pozwoli mi na kolejny stopień wtajemniczenia. Mam tu na myśli to, że oczywistym jest, że jestem w ciąży, widzę Jagnię na monitorku*, moje ciało się zmienia, psychika pewnie też (choć jeszcze tego za bardzo nie widzę), ale ja się ciągle boję. Jak to czego? Mało jest rzeczy, których może się obawiać kobieta w ciąży?
NzM mnie ciągle uspokaja. Wychodzi mu to tak dobrze, że nie nadążam z wymyślaniem rzeczy, których jeszcze mogłabym się bać. ;)
*no dobra: wcale nic, kompletnie nic nie widzę. :( Baraniasty pokazuje mi gdzie co Jagnięciu widać na monitorku, a ja. nic. nie. widzę. O_o
Dlatego o wiele bardziej lubię Jagnięcia posłuchać, bo serce bije mocno, szybko i głośno. I to jest super. :)
Tymczasem kilka przemyśleń z dotychczasowych 134 dni ciąży:
- kobieta w ciąży to jeden wielki biznes. Badania, suplementy i wszystko inne. To jest straszne.
Przykład ubraniowy, bo w końcu się wywełniłam ze swoich dotychczasowych ubrań:
Bluzeczka? 30 zł. Bluzeczka ciążowa? 80 zł. Tunika do legginsów - 60 zł. Tunika ciążowa - 240 zł.
- to, że dwie spośród BARDZO niewielu osób, które obdarzyłam wiadomością, że teraz będę egzystować w dwupaku mówią, że: "spełnią każde moje życzenie", "mam mówić, jeśli tylko czegoś potrzebuję" i "co tylko sobie życzę", WCALE nie znaczy, że rzeczywiście tak jest. Najwyraźniej tak się tylko mówi. A "wszystko dla panny młodej" dotyczy tylko panny młodej. ;)
Gorzkie, ale da się wytrzymać, ponieważ jest trzecia Osoba ♥, która nie obiecuje, tylko ROBI. Wszystko. Rzeczy niemożliwe i cuda też (te drugie - do dwóch dni).
- ten kto wymyślił, że ciąża to stan błogosławiony, sam chyba nie był w ciąży. Oczywiście nie odkrywam tu żadnej Ameryki i wiem, że wiele kobiet powiedziało to przede mną. Ale teraz przekonałam się na własnej wełnie.
- cały czas mam wrażenie (lepsze słowo: obawę), że zapisałam się na egzamin (ważny, życiowy), którego nie mam szansy zdać, bo pójdę nieprzygotowana. Wiem, że jeszcze jest trochę czasu, ale nie czytam "ciążowego" internetu, bo mnie dobija, a posiadane poradniki zawierają czasem takie be-zy-du-ry, że aż strach. Jak mam przefiltrować informacje, skoro nie mam wiedzy, ani doświadczenia, które mi w tym pomoże? Dlaczego człowiek nie może sobie zainstalować potrzebnego programu w mózgu, który spokojnie i bezpiecznie przeprowadzi go przez trudne i nieznane zagadnienia? Dlaczego Jagnię codziennie nie wysyła mi smsa/mejla, że wszystko jest w porządku, rosnę i daj wreszcie śniadanie?
Kończąc na dzisiaj wynurzenia: Pierożek i Bii - sjesta poobiednia.
Fil: Bii, co to za dziwny... zapach?
Bii: ... nie wiem o czym mówisz Pierożku...
Bii: ... nie wiem o czym mówisz Pierożku...
Fil: Bii, czy umyłaś zadek po kupie?!
Bii: ... jakoś mi umknęło... Zapomniałam.
Fil: To jak sobie przypomnisz, to mnie zawołaj! Fuj, ja stąd idę.
Ciekawe, co powiedzą Owca i Baran jak przyjdą spać i poczują ten... zapach na pościeli.
Bii: Oj, zwali się na Latte.