Mała.
To od niej wszystko się zaczęło.
Pomysł na pisanie blogu (prawie pięć lat temu), kocie "szaleństwo", futrzaste umiłowanie. :)
W praktyce na Pasionku pisałam potem o wszystkim, co dla mnie ważne.
Czy mielibyśmy koty, gdyby nie ona? Pewnie tak, ale na pewno nic nie byłoby takie samo.
Tęsknię za moim Indyczkiem, a dzisiaj mijają dwa lata od kiedy jej z nami nie ma.
A ponieważ to od niej wszystko się zaczęło, to ja też spróbuję zacząć jeszcze raz. :)
Odkurzyłam Pasionek, przeniosłam na inną platformę blogową, mam nadzieję, że mi się tym razem uda.
Dlaczego nie pisałam? Z kilku powodów, chociaż najbardziej prozaiczny to brak czasu. Dodajmy do tego jeszcze zajęcie się blogiem pracowym (na rzecz którego porzuciłam Pasionek), zatonięcie w Instagramie*, który zapewnia mi potrzebę kontrolowanego ekshibicjonizmu, jest łatwy i szybki w obsłudze - fotka z galaktyki już po chwili wędruje na insta, a ja nie muszę przegrywać zdjęć z aparatu, przygotowywać ich w programie graficznym i jeszcze myśleć, co mądrego napisać. ;)
Kolejny powód jest taki, że usiłowałam się ogarnąć, kiedy zniknęła z mojego życia osoba, na której bardzo mi zależało. Nadal się leczę, ale przeniesienie Pasionka to też chęć odgrodzenia się od tamtych czasów.
*broniłam się (i nadal to robię) przed korzystaniem z FB, bo bałam się, że porzucę Pasionek na rzecz fejsa. W życiu bym nie przypuszczała, że stanie się dokładnie to samo w przypadku Insta.
Dlaczego wróciłam? Potrzebuję Pasionka, a dodatkowo jedna z koleżanek instagramowych stwierdziła, że moje tatuażowe pióro może być "delikatną sugestią talentu twórczego". :) Nie, nie wymądrzam się, ale przypomniałam sobie tylko, że przecież ja
lubię pisać. Nie tylko wtedy, kiedy miewam napady grafomanii. :)
A więc - niech się dzieje. :)