wtorek, 29 grudnia 2015

Pumpkin girls.

Zdjęcia zrobione jakieś dwa miesiące temu, ale nie wyrzucę ich przecież tylko dlatego, że nie miałam czasu (moja wina...) wrzucić ich na Pasionek. ;)

- Amber, a myślisz, że jak długo ta dyńka tu będzie?
- Nie wiem, Kudłata, dopiero halołiny były, więc pewnie jeszcze trochę.


A co to są halołiny?
- Ojejku, jak możesz nie wiedzieć! Poza tym - skup się, Smarkata!


- No skupiam się przecież!
- Jakoś nie widać!


- Teraz widać, leci!- Łap ją, Puchata, łap!


- No i widzisz, Szylkrecie Mały, sikorka nam odleciała.
- No i widzę. To wszystko przez tę dyńkę.

niedziela, 27 grudnia 2015

Beige Beret.

Mimo że wiele razy powtarzałam "niczego więcej Wam nie kupię! Będziecie spały na gołych panelach!" (czym oczywiście nikt się nie przejmował) - kupiłam kotom berecik. Beżowy. :)
Od jakiegoś czasu szukałam jakiegoś ładnego kociego legowiska*, ale albo ceny był wzięte z kosmosu (tam najwyraźniej Kotolubów stać na takie rzeczy dla swoich Podopiecznych...), albo niektóre legowiska, budki, itp. były szpetne jak nekkery, albo... za małe.
Tak - podstawowym warunkiem (oprócz ceny) było to, aby w nowej leżance mieścił się nasz najmłodszy i największy kot - Esme. Zależało mi też, żeby miejsce do ułożenia futra było proste (przykład nieco skomplikowanej budy dla psa tutaj - polecam cały odcinek, ale jak ktoś chce zobaczyć o co mi chodzi, to konkretnie: 5 minuta 25 sekunda filmiku ;) ) i ładne.
Dlatego koty mają berecik.
Od Pani dwóch brytków: niebieskiego Czesia i pomarańczowej Candy (link do fb). :)

*powód był jeden i bardzo konkretny: Esme uwielbia kłaść się w przedziwnych miejscach, w których od razu wygląda jak porzucony kot. Pod drzwiami wyjściowymi, na kapciach, przed drzwiami do łazienki. A mnie cierpła wełna, jak na to patrzyłam. Teraz może leżeć i wyglądać jak porzucony kot... w bereciku. :)

Zdjęcia są, jakie są, głównie robione po ciemku, z lampą, bez lampy - w różnych konstelacjach.

Pierwsza użytkowniczka.

Latte: "Poleżę, dopóki nikt nie zauważy..."

Bii: "Moja kolej!"

Latte: "Obok bereciku też jest fajnie..."

Esme: "Mieszczę się!"

Esme: "Tak też się mieszczę!

sobota, 26 grudnia 2015

Elegance.

Jakiś czas temu dostałam w prezencie zestaw moich ulubionych herbat przewiązanych wstążką. Zieloną wstążką.
Nie wiem, co mnie napadło, ale zaczęłam ciemiężyć koty. :D
I nie, nie Esme. Tę dwójkę, która stanowiła o wiele większe wyzwanie. ;)

- Amber, popatrz proszę, zdjęcie Ci chcę zrobić!
- Nie ma mowy!


- Amberzyco, no proooszę.
- Nigdy w życiu! Wyglądam jak jakiś przebrany (fuj!) kot!


- Jedno zdjęcie, Amber, plis.
- No dobrze.


- No ale przecież nie takie! Robisz wytrzeszcz!
- Wiesz co? To się ugryź w wełnę!


- Trykociu, proszę, jedno takie ładne zdjęcie.
- No to masz!

- Dziekuję Trykociu.
- Proszę. Należą się cztery chrupelki.


- Pierożku, a czy Ty wiesz, że masz kokardkę na ogonku?
- ...


- Fifi, no weź zobacz, jest taka ładna!
- ...


- Owco, jak otworzę jedno oko, a nawet jeśli zechcę się odwrócić,
to mój ogonek ma wyglądać tak pięknie, jak zawsze. Czy to jest jasne, wełnista istoto?
- Tak Pierożku, przepraszam Pierożku.


wtorek, 22 grudnia 2015

New beginning.

Trudno jest wrócić, trudno jest znowu zacząć. 
Przecież jest instagram, przecież i tak nie będę miała czasu kontynuować... 
Przecież blog pracowy wyssał mnie do cna i nie wystarczyło entuzjazmu na Pasionek...
Ile razy bym sobie obiecywała, ile razy bym postanawiała, że będę pasionkować regularnie - nic z tego nie wychodzi.
Nie wiem, czy wyjdzie tym razem. Może się wreszcie uda, może nie.
Nie wiem, czy ktoś jeszcze tu zagląda. Jeśli tak - odezwijcie się proszę w komentarzach, ponieważ chciałabym mieć świadomość tego, czy jestem sama w tym moim zakątku internetu, czy jest tu jeszcze Ktoś. :)



Amber: I co? Myślisz, że tym razem Ci się będzie chciało? Zobacz, jak mnie się chce cokolwiek...
Owca: Nie wiem, Amberzyco. Najpierw znowu pójdzie jak po grudzie, zawsze się może nie udać, a potem... zobaczymy. ;)

PS Wielokrotnie pisałam, że uwielbiam język polski. Nadal tak jest. Jednak mój angielski tak potwornie się uwstecznił, że może niech chociaż jego ślad zostanie w tytułach wpisów.

poniedziałek, 25 maja 2015

Wpis mocno przeterminowany.

Ponad rok temu poprosiłam czytelników Pasionka o wymyślenie imion dla nowych kanarków. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że będzie ich ponad 60. Ptaszków, nie imion - imion było na szczęście więcej. ;)
Był konkurs, były nagrody, nie było podsumowania, bo okazało się ono niewykonalne w takiej formie, jak w roku 2013 - kiedy każdego kanarka znałam po imieniu.
Tym razem rozpoznawałam tylko niektóre - te bardziej charakterystyczne, bo było ich wszystkich sporo:
Barszcz, Buczyna, Bluszcz, Balsamowiec, Bazia, Brzoza, Babeczka (Muffin), Bellis (Stokrotek), Bodziszek, Bukiet, Brownie, Blender, Bieluch, Budleja, Brukselka, Bawarka, Botwinka, Buławinka, Brezylka, Bratek, Bławatek, Browalia, Ballantaine’s, Baklawa, Brzoskwinia, Bakalia, Blekot, Blade, Banan, Belladonna, Bursztyn, Bylina, Błonnik, Brioszka, Beszamel, Brandy, Berberys, Bagietka, Bebłek (błotny), Bieluń, Buk, Brokuł, Burak, Baileys, Budyń, Barwinek, Bruzdniczek (cienkokapeluszowy), Bacardi, Borówka, Biszkopt, Bergamotka, Borowik, Bezik, Bobik, Butter - norwik, Bun - norwik, Bonbon - norwik.
Jak widać - wszystkie ptasie dzieci dostały imiona na "B", roślinne, ewentualnie kulinarne. :)
Poniżej - kilka fotek z tego okresu:

"strusie" w gniazdku

tutaj udają, że śpią

Lecimy? Czy tak będziemy siedzieć?

Czekaj! Mama zdaje się mówiła, żeby nie wchodzić nogami do miski...


Ale co robisz z tą lufą?


Mam grzywkę i wyglądam groźnie.


Mam grzywkę i wyglądam elegancko.


Nie mam grzywki i wyglądam lepiej, niż Was dwóch.


A lataj sobie, wcale nie patrzę.

To co, koledzy? Dziobiemy go w stopę, żeby zlazł z naszego obiadu?


Poczekaj Owco z tym zdjęciem, ten profil mam chyba lepszy.

Taki jestem okrągły!

A ja kolorowy!

Spokojnie ustalmy, czyj jest ten kawałek brokuła.

Pozuję. Korzystaj.

A ja nie. Ja się chowam.

Proszę Państwa, uwaga! Owca nam robi zdjęcie przy kolacji.

Ale nie przejmujemy się, pałaszujemy, pałaszujemy...


Jeszcze nie wiemy jak będą wyglądały lęgi w tym roku. Na razie trwają, Baraniasty nastawił się na kanarki z czuprynką. A ja wymyślam imiona. Jakie i czy będę potrzebować pomocy - o tym już w następnym wpisie o glosterkach. :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

ŚDK

Powoli dostaję oczopląsu od mejli bombardujących moją skrzynkę pocztową informacjami o promocjach.
Książkowych oczywiście. Tak, jakbym kupowała książki tylko z okazji ich Święta... ;)
A kupuję dużo...
- kupuję, mimo że nie przeczytałam poprzednich - kupionych niedawno,
- kupuję, mimo że powinnam się ograniczyć,
- kupuję, mimo że przeczytałam egzemplarz z biblioteki (bo chcę mieć swój),
- kupuję, mimo że stos "do przeczytania" zaczyna się mocno przechylać,
- kupuję, bo muszę, absolutnie MUSZĘ mieć tę konkretną książkę. ♥

Na szczęście jeszcze nie jestem na etapie kupowania tych samych tytułów w innych wydaniach (chociaż przy nowych "Igrzyskach śmierci" i "Charliem w fabryce czekolady" przeżyłam chwile zwątpienia...)

Wygląda na to, że jestem uzależniona od kupowania (i czytania) książek.
Tego się nie leczy, a przynajmniej ja nie zamierzam. ;)

A potem tylko: myk do łóżeczka, dużo ciepłej herbatki i żywe kocie kocyki. :)

środa, 22 kwietnia 2015

Indyczek.

Mała.
To od niej wszystko się zaczęło.
Pomysł na pisanie blogu (prawie pięć lat temu), kocie "szaleństwo", futrzaste umiłowanie. :)
W praktyce na Pasionku pisałam potem o wszystkim, co dla mnie ważne.
Czy mielibyśmy koty, gdyby nie ona? Pewnie tak, ale na pewno nic nie byłoby takie samo.
Tęsknię za moim Indyczkiem, a dzisiaj mijają dwa lata od kiedy jej z nami nie ma.

A ponieważ to od niej wszystko się zaczęło, to ja też spróbuję zacząć jeszcze raz. :)
Odkurzyłam Pasionek, przeniosłam na inną platformę blogową, mam nadzieję, że mi się tym razem uda.

Dlaczego nie pisałam? Z kilku powodów, chociaż najbardziej prozaiczny to brak czasu. Dodajmy do tego jeszcze zajęcie się blogiem pracowym (na rzecz którego porzuciłam Pasionek), zatonięcie w Instagramie*, który zapewnia mi potrzebę kontrolowanego ekshibicjonizmu, jest łatwy i szybki w obsłudze - fotka z galaktyki już po chwili wędruje na insta, a ja nie muszę przegrywać zdjęć z aparatu, przygotowywać ich w programie graficznym i jeszcze myśleć, co mądrego napisać. ;)
Kolejny powód jest taki, że usiłowałam się ogarnąć, kiedy zniknęła z mojego życia osoba, na której bardzo mi zależało. Nadal się leczę, ale przeniesienie Pasionka to też chęć odgrodzenia się od tamtych czasów.

*broniłam się (i nadal to robię) przed korzystaniem z FB, bo bałam się, że porzucę Pasionek na rzecz fejsa. W życiu bym nie przypuszczała, że stanie się dokładnie to samo w przypadku Insta.

Dlaczego wróciłam? Potrzebuję Pasionka, a dodatkowo jedna z koleżanek instagramowych stwierdziła, że moje tatuażowe pióro może być "delikatną sugestią talentu twórczego". :) Nie, nie wymądrzam się, ale przypomniałam sobie tylko, że przecież ja lubię pisać. Nie tylko wtedy, kiedy miewam napady grafomanii. :)
A więc - niech się dzieje. :)

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Wygibasy.

Wiem, że należą mi się baty od tych, którzy tu zaglądają (są tu jeszcze tacy?). :)
Czuję wyrzuty sumienia, że zaniedbuję Pasionek, szczególnie jeśli poświęcam swój czas wolny... pracy.
Co nowego?
Obcięłam czuprynę (dosyć konkretnie), a Esme jeszcze bardziej zarosła futrem. Równowaga w przyrodzie musi być. ;)
Fotki sprzed dwóch tygodni:



Esme!
No co tam, Owco?


Pozuj ładnie.
Czy ja wiem...


No dobra!



Pięknie! A teraz pomajtam Ci piórkami!
Hm!



Faktycznie piórka!



Daj mi je natychmiast!



No dawaj!



Moje!




Nie, to nie. Sama sobie łap.



Foszek, to znaczy: Esme od zadniej strony. ;)



A na koniec bonus :D



Ale żeby nie było, że nam się kot zwichrował - Księżniczka w pełnej krasie. :)