środa, 3 września 2014

Prezent.

Dzisiaj, po zalogowaniu się, gugle powitały mnie w taki sposób:


Hih, dobrze, że nie umieścili na tych ciastkach dokładniej ilości świeczek (tak, policzyłam). :)
Wybaczyłam im nawet ten brak wołacza. ;)
Urodziny świętuję znowu przez kilka dni, po to, żebym mogła się spotkać ze wszystkimi, którzy chcą świętować ze mną i znaleźć dla mnie chwilę czasu. :)
Ale skoro urodziny, to musi być mowa o prezentach, a szczególnie o jednym. :)
Mój najważniejszy, w tym roku, prezent urodzinowy ma na imię Esme i jest cudną, mejnkunową, szylkretową panienką. O tym, że moim marzeniem "od zawsze" było "posiadanie" w swym stadzie miaukuna, wiedzieli prawie wszyscy. Odbijało mi na widok tych pięknych kotów zawsze, kiedy tylko miałam okazję je spotkać.
NzM sprawił, że moje marzenie - wizja Owcy czochrającej szczególnie puchatego kota - stało się rzeczywistością. Okazja? Mogła być jakakolwiek inna. :) Chodziło o realizację jednego z owczych marzeń. :)
Pełne imię rodowe Esme to Venture Joyful GreenGrove*PL.  Tutaj można zobaczyć zdjęcia małej szylkreci z domku rodzinnego. :)
Imię, które dostała od wełnistego Personelu zostało nadane "z powodu". To mądra koteczka, a zakładam, że będzie wybitnie inteligentna. Dokładnie tak, jak Esme Weatherwax - moja najulubieńsza postać wymyślona przez Terry'ego Pratchetta. :)
A teraz niech przemówią zdjęcia Baraniastego:













O tym, jak przebiegało oswajanie księżniczki i zapoznawanie z resztą Stada, będzie następnym razem. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz